Selekcjoner z Ostrołęki, zwany profesorem

Piłka nożna 27 grudnia 2021 0 Komentarzy

Świąteczne dyskusje zdominował temat selekcjonera reprezentacji Polski w piłce nożnej. Powróćmy więc do czasów, gdy to stanowisko sprawował... ostrołęczanin. Było to jeszcze przed erą wielkich sukcesów polskiej piłki, choć już wówczas widać było spory potencjał.

Wiesław Motoczyński urodził się 27 marca 1922 roku w Ostrołęce. Był działaczem Warszawskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej i Polskiego Związku Piłki Nożnej. W 1963 roku został selekcjonerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Jego debiut przypadł na mecz towarzyski z Norwegią, wygrany przez Polaków 5:2. W meczach towarzyskich kadra Motoczyńskiego spisywała się nieźle, pokonując m.in. Grecję 4:0 i ponownie Norwegię 9:0.

W końcu nadeszły eliminacje MŚ 1966. Polacy zaczęli od remisu na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie z Włochami 0:0.

Później kolejny remis - 1:1 ze Szkocją. Niestety, cieniem na eliminacjach położyła się późniejsza wyjazdowa porażka 0:2 z najsłabszą w grupie Finlandią. Nastroje poprawiły się po wygranych rewanżach 2:1 ze Szkocją i 7:0 z Finlandią, ale w ostatniej kolejce eliminacji lekcji futbolu w Rzymie udzielili Polakom Włosi (6:1) i tym samym na mundial nie pojechaliśmy.

Wśród najczęstszych wybrańców kadry Motoczyńskiego byli m.in. Stanisław Oślizło, Ernest Pohl czy Lucjan Brychczy.

Bilans Wiesława Motoczyńskiego jako selekcjonera kadry to 19 meczów, 8 zwycięstw, 7 remisów i 4 porażki, bilans bramkowy 45-27.

Motoczyński – to jeden z tych, którego nie tylko z racji wykonywanego zawodu nazywano „profesorem”. Kochał młodzież piłkarską jak własnego syna Michała, wyławiał i wychowywał talenty nie tylko na dobrych, więcej – wybitnych zawodników, ale również na prawych i przepojonych patriotyzmem obywateli. Po mistrzowsku łączył dobre wychowanie ogólne z piłkarskim szkoleniem specjalistycznym. Był ceniony w kraju i poza jego granicami, w klubach, federacjach, w domach rodzinnych młodych piłkarzy i ich najbliższym otoczeniu. Umiał się znaleźć w każdym towarzystwie i te wartości starał się przekazywać wszystkim ludziom futbolu. Bardzo pod tym względem przypominał swojego największego przyjaciela Kazimierza Górskiego. Mieli zbliżone spojrzenie na kanony życia codziennego. Były w nich miejsce i czas zarówno na ciężką pracę jak i zasłużony odpoczynek, a także na chwile nieco zabawniejsze. Zdrowy rozsądek jednak zawsze brał u nich górę nad chorobliwymi emocjami

- pisał Jerzy Lechowski w książce "Świadek Koronny".

Chcesz być na bieżąco z wynikami i informacjami sportowymi? Polub nas na Facebooku:

SPORTowa Ostrołęka | Wypromuj również swoją stronę

Komentarze


Brak Waszych opinii do tego artykułu.


Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.