19 października w Dubaju "Ostrołęcki Taran" Przemysław Zyśk ma zmierzyć się w kolejnym pojedynku bokserskim na zawodowym ringu z Brytyjczykiem z nigeryjskimi korzeniami Derrickiem Osaze. To ciekawa postać - był o krok od wyjazdu na igrzyska olimpijskie, wygrał prestiżowy turniej, a poza ringiem zajmuje się... ewangelizacją. Oto najbliższy przeciwnik ostrołęczanina.
W rozmowie z brytyjskim serwisem Fightpost 30-letni obecnie Osaze dał się poznać jako spokojny i wyluzowany człowiek. - Tylko raz usłyszałem od niego przekleństwo - pisał dziennikarz Oliver McManus. Osaze jako nastolatek często wdawał się w bójki w wyniku szybkiej zmiany nastroju: nie był złym dzieckiem, ale często sfrustrowanym i "niezrozumianym". Z tego powodu wiele razy był o krok od wyrzucenia ze szkoły. I wtedy pojawił się sport.
Boks stał się dla niego sposobem na radzenie sobie z gniewem. Najpierw było to hobby, potem pasja, aż później - styl życia.
- Kiedy zaczynałem boksować, nie było wielu ludzi, którzy mówiliby: tak, idź w to. Było wiele osób, które były temu przeciwne. Ale myślę, że jest teraz wielu ludzi, którzy rozumieją wpływ, jaki miało to na moje życie - powiedział Osaze w rozmowie z Boxingews.
A największe zalety tego sportu? - Ludzie w boksie są spokojniejsi dzięki dyscyplinie - stwierdził.
Nazwano go... "The Punching Preacher", czyli... bijącym kaznodzieją. Osaze podkreślał w rozmowie z bulwarowym Daily Mirror, że na początku niezbyt podobała mu się ta ksywa, ale później stwierdził, że jest prawdziwa, w dodatku... nawet rodzice zaczęli go tak nazywać.
- To nie było kłamstwo, ponieważ zadaję ciosy i czasami wygłaszam kazania. Ale zrozumiałem, że ten pseudonim był większy ode mnie - stwierdził. Do tego, jak mówił Osaze, ludzi w kościele otworzyło to na inny świat sportu, a ludzie zwracali się do niego o radę.
"Czuję, że dla wielu ludzi, którzy nie znają Boga, którzy mogą nie wierzyć w Boga, dla nich mogę być reprezentacją tego, co to znaczy być chrześcijaninem" - podkreślał brytyjski pięściarz.
W stronę Boga zwrócił się w wieku 15 lat, kiedy to nasiliły się problemy osobiste związane z gniewem, z czego wynikały wspomniane już bójki. Później, gdy studiował już w Nottingham, poświęcił się wierze. Zapewnia, że rola boksera i kościelnego pastora "to nie jest podwójne życie", trzeba tylko zachować odpowiednią równowagę.
Ale odnosił też sukcesy w boksie. Szczyt jego popularności przypadł 2 maja 2019 r., kiedy to wygrał popularny na Wyspach Brytyjskich turniej Ultimate Boxxer III. Faworytem nie był, ale zaskoczył wszystkich oglądających turniej. Później mówił: - To było niesamowite osiągnięcie. Oczywiście jest to coś, co przejdzie do historii jako jedno z moich najmilszych wspomnień w boksie.
Przed przejściem na zawodowstwo Osaze osiem lat boksował amatorsko, dostał nawet powołanie do olimpijskiej reprezentacji Nigerii (ma nigeryjskie korzenie) na igrzyska w Rio w 2016 roku, lecz nie mógł pojechać do Brazylii z powodu kontuzji.
Na zawodowstwie idzie mu "w kratkę" - wygrał 13 walk, 2 przegrał, w tym ostatnią z Denzelem Bentleyem przez naprawdę brutalny nokaut. Po ciosie padł na matę jak rażony piorunem, a po takiej przegranej niełatwo się podnieść, czego przykład mieliśmy też w Polsce, wystarczy przypomnieć casus Artura Szpilki.
Kilka lat temu Osaze mówił wprost, że chce zostać mistrzem świata, utrzymując jednocześnie aktywnego, niezłomnego ducha. By go utrzymać, przez lata pracował z młodzieżą. Z mistrzostwem globu może być ciężko, ale 19 października w Dubaju pojedynek Osaze vs Zyśk na pewno przyniesie sporo emocji.
Komentarze
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.