Przemysław Zyśk "Ostrołęcki Taran" gościł w Kultowni na osiedlu Wojciechowice, gdzie spotkał się ze swoimi fanami. Pięściarz z Ostrołęki w rozmowie ze Staszkiem Orłowskim opowiedział, jak zaraził się miłością do boksu, jak zaczęła się jego zawodowa kariera i co może wydarzyć się w niedalekiej przyszłości.
Przemysław Zyśk to pięściarz zawodowy pochodzący z Ostrołęki. Karierą zaczynał w Victorii Ostrołęka, obecnie jest zawodnikiem warszawskiego Knockout Promotions. Na spotkanie w Ostrołęce zaprosiła go Kultownia OCK. Na osiedlu Wojciechowice Zyśk, wraz z małżonką i córeczką, spotkał się z kibicami. Opowiadał m.in. o swoich początkach w boksie.
- Ja zacząłem bardzo późno trenować boks, bo w wieku 16 lat - przyznał Przemysław Zyśk. Mimo, że zaczął późno, to nadrabiał zaległości i - jak sam przyznał - pierwsze przetarcia miał już w szkole, gdzie musiał udowadniać swoje racje.
"Ostrołęcki Taran" mówił również o zabawnej sytuacji już ze szkoły średniej:
Rzadko chodziłem do szkoły, bo miałem dużo walk, jeździliśmy na różne zawody z trenerem Mierzejewskim. Do dziś pamiętam, jak mój sor Grzegorz Gałka powiedział do mnie: Zyziu, po co ten boks, przecież ty bokserem nie będziesz! Ale ostatnio zwrócił honor, więc jest ok, wybaczyłem...
Nie zabrakło również wspomnień o trenerze Mieczysławie Mierzejewskim z Victorii Ostrołęka. To pierwszy szkoleniowiec Przemysława Zyśka. - Pamiętam, jak trener chciał nas wysłać na pierwsze zawody, to jak sie dowiedział, że jestem 1992 rocznik, to powiedział do mnie, do dziś to pamiętam: "Który jesteś rocznik? Dzieci robić, a nie w boks się bawić". Ale ostatnio po gali powiedział, że spełniam jego marzenia - stwierdził pięściarz.
Ale do dziś uważam, że największym zmarnowanym talentem jest Rafał Sodór. Jak wychodził na sparing z Bartkiem Szczotką, to oczy wywalałem! Coś niesamowitego, zawsze chciałem tak samo boksować...
Po zmaganiach na ringach amatorskich przyszedł czas na zawodowstwo. Sporo było w tym przypadku - Zyśk przyznał na spotkaniu w Kultowni, że przeprowadził się do Warszawy w miejsce, gdzie blisko był Knockout Gym. Choć parę miesięcy zwlekał, to jednak ostatecznie trafił do klubu, a to otworzyło mu drzwi do zawodowej kariery.
Później wszystko potoczyło się szybko, aż w końcu Zyśk ma na koncie sporo zwycięskich walk zawodowych, w tym ostatnią - z Juanem Ruizem - w Ostrołęce.
- Teraz przygotowywałem się 8 tygodni do tej walki, to były najbardziej sumienne przygotowania, od deski o deski. Bardzo dużo z siebie dałem. Gdybym nie dał z siebie tak dużo, mogło by nie wyjść, tak jak było - przyznał Zyśk wracając, do walki z Wenezuelczykiem. Przyznał, że zlekceważył tylko jednego rywala, ale nie zrobi już tego więcej.
Ruiz pokonany, więc jakie plany dalej? Ostatnio w mediach społecznościowych ostrołęczanina mogliśmy przeczytać, że "coś będzie się dziać". To samo usłyszeliśmy w Kultowni:
Będzie się dziać, bo włodarze powiedzieli mi, że pownniśmy w tym kierunku iść, żeby za granicę lecieć, także chyba już całkiem niedługo.
Zyśk wskazał, że w najbliższej przyszłości możliwa jest walka na dystansie 12 rund, co byłoby pewną nowością, podobnie jak pojedynek za granicą.
Komentarze
Barbara
Nie lubię boksu, bo się naczytałam, jakie zmiany powoduje w korze mózgowej, ale temu Panu gratuluję wielkiej wytrwałości i morderczej pracy na treningach, która dała spektakularne efekty. Życzę udanego życia małżeńskiego i pociechy z córeczki (jak ma na imię?) oraz następnych dzieci. Pozdrawiam.
mama
Staszek doprowadź się do porządku, bo strasznie wyglądasz :(
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.