Czy Liverpool zdobędzie mistrzostwo po 29 latach oczekiwań? Kto może dogonić maszynę Kloppa?
“Każda liga rządzi się swoimi prawami” to dosyć utarty frazes, jednak w Premier League rzeczywiście kilka spraw dotychczas wydawało się pewnych. Rozgrywki pod obecną nazwą powstały w 1992 roku i od tego czasu charakterystycznymi cechami można było nazwać trudności związane z obroną mistrzostwa (tylko 5 razy triumfator zdołał sezon później znów podnieść puchar) oraz pewność, że Liverpool może zapomnieć o fotelu lidera. W bieżącej kampanii jednak co nieco może ulec zmianie.
Najprawdopodobniej w maju dojdzie do pewnej anomalii, ponieważ albo po raz pierwszy od dekady tytuł pozostanie w rękach aktualnego mistrza, czyli Manchesteru City (w 2009 ta sztuka udała się wielkiemu Manchesterowi United Sir Alexa Fergusona) albo “The Reds” po raz pierwszy od 1990 roku będą mogli nazywać się mistrzami Anglii.
Mimo, że mamy już styczeń wciąż nie wiemy kto zdobędzie tytuł mistrzowski, a realnych kandydatów nie brakuje, co również jest swego rodzaju nowością. W poprzednich dwóch kampaniach Chelsea Antonio Conte oraz drużyna Guardioli w styczniu miały już wypracowaną pokaźną przewagę.
Teraz jednak rywalizacja o tytuł będzie toczyć się między kilkoma ekipami i z całą pewnością możemy liczyć na zacięty pojedynek do 38. kolejki.
Niemal idealni
Na razie liderem pozostaje drużyna prowadzona przez Jurgena Kloppa, która może się pochwalić 4-punktową przewagą nad Manchesterem City, zajmującym pozycję wicelidera. Z tego powodu serwis Fortuna właśnie w ekipie z Anfield upatruje faworyta do mistrzostwa, co potwierdza dosyć niski kurs na to zdarzenie w wysokości 1.83.
Tak dużą wiarę bukmacherów w “The Reds” można również wytłumaczyć wieloma innymi czynnikami. Żeby nie być gołosłownym wystarczy spojrzeć na dokonania defensywy Liverpoolu, który w tym sezonie stracił zaledwie 10 bramek w 21 kolejkach.
Alisson odstawił na kilka długości De Geę czy Edersona, notując aż 12 czystych kont. O klasie całej linii obrony najlepiej zresztą świadczy fakt, iż Brazylijczyk w 2018 roku stracił 10 bramek na Anfield, ale 5 z nich zostało strzelonych właśnie przez Liverpool, gdy Becker bronił jeszcze barw Romy.
Na wyróżnienie zasługują również Virgil Van Dijk, który w kilka miesięcy udowodnił dlaczego 75 milionów zapłaconych za niego było adekwatną kwotą do prezentowanych umiejętności oraz wspaniałe boki obrony w osobach Robertsona i Trenta (każdy z nich uczestniczył już przy 4 golach Liverpoolu).
A to wszystko w połączeniu z zabójczym atakiem. Trio Mane-Firmino-Salah prześladowało rywali już rok temu, jednak teraz dołączył do nich jeszcze kupiony za grosze Xherdan Shaqiri.
Szwajcar zwykle musi godzić się z rolą rezerwowego, aczkolwiek nie potrzebuje on dużo czasu, aby znacząco się wyróżniać. 820 minut w Premier League zaowocowały sześcioma bramkami i dwoma asystami.
W sezonie 2017/18 Liverpool nie mógł włączyć się do walki o tytuł z powodu znaczących braków kadrowych, jednak perfekcyjnie przeprowadzone okienko transferowe spowodowało, że to właśnie “The Reds” stali się głównymi kandydatami do mistrzostwa.
Drużyna z Anfield w końcu nie jest w 100% uzależniona od ofensywnego tercetu, Klopp spokojnie może wystawiać zawodników światowej klasy w obronie, a do tego rotować składem dzięki posiadaniu Shaqiriego, Fabinho, czy Keity.
“Dream-team” na L4
Mimo tylu zalet Liverpoolu, Manchester City nie składa broni. “Obywatele” w 21. kolejce wygrali z aktualnym liderem, pokazując, że walka o tytuł jeszcze nie jest rozstrzygnięta. Stosunkowo niski kurs w wysokości 2.25 na mistrzostwo ekipy z Etihad również może dawać do myślenia.
Podopieczni Guardioli nie są tak doskonali, jak rok temu, gdy zdeklasowali całą resztę ligowej stawki, zdobywając rekordowe 100 punktów, jednak mimo turbulencji szanse na tytuł wciąż są spore.
A ów turbulencje spowodowane są przede wszystkim przez plagę kontuzji, która nieustannie musi zaprzątać głowę katalońskiego szkoleniowca. Mamy styczeń, a Pep musiał już sobie radzić z urazami Mendy’ego, Otamendiego, Kompany’ego, Danilo, Fernandinho, Davida Silvy, de Bruyne’a, Aguero i Sane.
Najczęściej powrót jednego z rekonwalescentów wiązał się z pauzą innego kluczowego gracza. W takich warunkach niemożliwym było powtórzenie wyników z ubiegłego sezonu.
Aczkolwiek mimo problemów ze zdrowiem filarów drużyny oraz najlepszego startu Liverpoolu w historii Premier League, strata w postaci czterech punktów jest jak najbardziej do odrobienia.
Trzeba pamiętać, że “Obywatele” to najskuteczniejsza drużyna w lidze (56 bramek), która bez problemów potrafi zanotować kilka lub nawet kilkanaście meczów bez porażki. Dodatkowo warto zauważyć, że najtrudniejsze mecze w rundzie rewanżowej zagrają na Etihad, odpowiednio z Arsenalem, Chelsea i Tottenhamem.
Pieniądze to nie wszystko
I właśnie “Koguty” są trzecią drużyną, która jeszcze może realnie włączyć się do walki o tytuł. Pozostałe drużyny z “Big Six” tracą już zbyt wiele punktów do lidera, aby móc marzyć o pucharze.
Nikłe szanse drużyn z miejsc 4-6 odzwierciedlają również wysokie kursy w serwisie Fortuna. Stawiając złotówkę na triumf Chelsea można byłoby zgarnąć 100 zł, w przypadku United kwota ta wynosi 275 zł, a ludzie wierzący w Arsenal mogliby skorzystać z kursu 500.00. To ogromne kwoty w porównaniu do Tottenhamu, którego kurs na trzecie mistrzostwo w historii wynosi 20.00.
Przed sezonem zapewne mało kto stawiałby, że to właśnie podopieczni Pochettino będą w stanie dotrzymać kroku Liverpoolowi i City. W końcu “Totki” jako pierwszy klub Premier League od 15 lat nie dokonał żadnego transferu w trakcie letniego okienka.
Co ciekawe, mimo braku wzmocnień argentyński trener skorzystał już z usług największej liczby (26) piłkarzy w całej lidze. Zamiast wydawać setki milionów na nowe gwiazdy Pochettino wolał stawiać na sprawdzonych zawodników oraz młodych np. Foytha lub Skippa.
Londyńczycy tracą do Liverpoolu zaledwie 6 punktów, co już jest wynikiem zdecydowanie ponad stan (szczególnie biorąc pod uwagę ciągłe urazy Auriera, Vertonghena, Dembele, Wanyamy i Diera), ale wcale nie jest powiedziane, że na tym poprzestaną.
Jeśli “Koguty” w rundzie rewanżowej poprawią się w meczach z bezpośrednimi rywalami, które jesienią były piętą achillesową podopiecznych Pochettino, szanse na pierwszy tytuł od sezonu 1960/61 będą naprawdę spore.
Liga jedyna w swoim rodzaju
Niezależnie od tego kto w ostateczności zakończy Premier League na fotelu lidera, ten sezon będzie można uznać za absolutnie wyjątkowy. Jurgen Klopp ma chrapkę na przełamanie trwającej już prawie 30 lat niemocy Liverpoolu na arenie ligowej, City mają szansę na pierwszą w historii obronę tytułu lub zbudowany niemal za darmo Tottenham może utrzeć nosa bogatszym kontrkandydatom.
Istnieje również ewentualność, iż zdarzy się kolejny po mistrzostwie Leicester cud i któraś z drużyn, której ani fani, ani bukmacherzy nie dają zbyt wielkich szans, nieoczekiwanie wyprzedzi dotychczasową czołówkę. W końcu w Premier League zdarzyć się może absolutnie wszystko i pewnie właśnie dlatego jest ona tak chętnie oglądana.