Społeczność Georgetown College zmaga się z głębokim smutkiem po przedwczesnej śmierci Krzysztofa Kowalskiego, absolwenta z 2024 roku, siatkarza pochodzącego z Ostrołęki, wychowanka UKS Olimp Ostrołęka. Wiadomość, przekazana w szczerym oświadczeniu przez uczelnię, wywołała fale żalu w college'u - studenci, wykładowcy i absolwenci wspominają niezwykły wkład Kowalskiego w ich życie. Szkoda tylko, że pożegnanie przyszło tak niespodziewanie i tak wcześnie.
"Zawsze będę wspominał Olimp Ostrołęka. Moje pierwsze treningi były w Olimpie Ostrołęka, pierwsze odbicia były pod okiem pana trenera Lucjana Łomacza" - mówił Krzysiek w 2020 roku w wywiadzie dla audycji Małolaty Grają w Radiu Oko. Już wtedy grał w USA.
- Trener zawsze powtarza nam, że zawsze pierwsza nauka, a później jesteśmy sportowcami - dodawał. Wskazywał, że na amerykańskiej uczelni zdecydował się na kierunek matematyczno-ekonomiczny i w tę stronę chciał iść w rozwoju. - Mój tata powtarzał zawsze, że muszę się uczyć, bo sport nie jest tym, co zostanie na całe życie.
Georgetown College, znajdujące się w stanie Kentucky, potwierdził śmierć Kowalskiego za pośrednictwem wpisu w mediach społecznościowych. W oświadczeniu napisano: „Georgetown jest zasmucone i zdruzgotane informacją o śmierci absolwenta 2024, Krzysztofa Kowalskiego. Był ukochanym członkiem naszej społeczności, genialnym studentem-sportowcem i jeszcze lepszym człowiekiem. Nasze modlitwy są z jego rodziną, bliskimi i przyjaciółmi w tym trudnym czasie”.
Ta wiadomość oddaje smutek i żal społeczności, która naprawdę wysoko ceniła sobie 23-letniego Krzysztofa Kowalskiego. Jak wskazuje się na amerykańskich stronach, Krzysztof Kowalski był nie tylko oddanym studentem, ale "także dynamiczną osobą, która wyróżniała się w nauce, sporcie i relacjach międzyludzkich". - Jego rówieśnicy i profesorowie stale chwalili go za jego intelektualną ciekawość, etykę pracy i życzliwość, jaką okazywał każdemu, kogo spotykał.
Oprócz osiągnięć, Kowalskiego zapamiętano za jego osobowość. Przyjaciele opisali go jako kogoś, kto mógł rozświetlić każde pomieszczenie swoim uśmiechem i kto zawsze znalazł czas, aby zaoferować wsparcie lub podać pomocną dłoń. „Tak smutno! Taki miły młody człowiek. Miłość i modlitwy dla jego rodziny i przyjaciół!” - pisano po tym, jak nadeszła wiadomość nagłej o śmierci 23-latka.
„Krzysztof był świetnym przykładem tego, co znaczy być Georgetown Tiger. Inspirował nas wszystkich swoim oddaniem i współczuciem. Spoczywaj w pokoju, przyjacielu” - to kolejny z komentarzy.
Emily Reynolds, profesor, która uczyła ostrołęczanina, stwierdziła: „Było radością mieć Krzysztofa na zajęciach. Jego pasja do nauki i pozytywne nastawienie były zaraźliwe. Podchodził do wyzwań z determinacją i zawsze starał się podnosić na duchu innych wokół siebie. Będzie nam go bardzo brakowało”.
Z zamieszczonych wspomnień wynika, że Krzysztof Kowalski był bez wątpienia niezwykłym studentem. Jako członek uniwersytetu Georgetown, wyróżniał się w nauce i cieszył się powszechnym szacunkiem profesorów i rówieśników za swoją pracowitość. Zdolności akademickie Krzysztofa, jak mówi się na uniwersytecie, były niezaprzeczalne.
W amerykańskich publikacjach padają piękne słowa o zmarłym ostrołęczaninie:
Poświęcenie Krzysztofa dla sportu było widoczne w niezliczonych godzinach, które spędził na treningach, ćwiczeniach i dążeniu do doskonalenia się. Uosabiał wartości pracy zespołowej, przywództwa i wytrwałości. Jego umiejętność zrównoważenia wymagającego harmonogramu studenta-sportowca przy jednoczesnym osiąganiu doskonałych wyników w nauce była dowodem jego determinacji i umiejętności zarządzania czasem. Dla wielu Krzysztof był nie tylko inspiracją jako sportowiec, ale także jako ktoś, kto pokazał, że doskonałość osiąga się poprzez ciężką pracę, skupienie i pasję do swoich celów.
Ci, którzy mieli przywilej go znać, opisują go nie tylko jako oddanego ucznia i sportowca, ale także niezwykle miłą i troskliwą osobę.
- Wychowałem się w siatkówce i siatkówka dała mi okazję do zwiedzenia świata. Zobaczyłem już Chicago, Kentucky... Siatkówka umożliwiła mi podróż do USA, rozwinięcie się i dalszą przygodę - mówił kilka lat temu. W Stanach piękne chwile przeżywał także prywatnie. Był szczęśliwie zakochany w Camryn, z którą niedawno bawił się na weselu w Ostrołęce. Zwiedzali też Europę, a wspomnieniami dzielili się w mediach społecznościowych.
Wydawało się, że wszystko się układa, lecz Bóg miał inne plany. Dziś płacze Georgetown, płacze Ostrołęka...