Prezes Bartkowski: „Narew wyjdzie na prostą. Klub zadłużył Roman Wargulewski”

Piłka nożna 13 lipca 2012 Komentarzy

Pod okiem Marcina Romana piłkarze Narwi Ostrołęka wznowili treningi przed sezonem 2012-2013. Niebiesko-czerwoni po spadku w ostatnim sezonie, zagrają w rozgrywkach IV ligi. Dowiedzieliśmy się jak wygląda sytuacja kadrowa i finansowa ostrołęckiej drużyny.

Robert Bartkowski, prezes zarządu Narwi Ostrołęka (fot. eOstroleka.pl)



Narew pod koniec lipca tego roku będzie obchodzić jubileusz pięćdziesięciolecia. Niestety, sytuacja klubu, mówiąc oględnie, nie jest najlepsza.  Jednak w czwartoligowych rozgrywkach drużyna ma nie być chłopcem do bicia, o czym zapewnia prezes Narwi Robert Bartkowski. - Cel jest jasny, rozmawialiśmy o tym z trenerem. Chcemy zająć miejsce w pierwszej piątce. Nie jesteśmy łakomi na awans, bo nie jest on nam teraz potrzebny zarówno finansowo jak i piłkarsko. Pierwsza piątka przy takim składzie nie jest to jakiś wygórowany cel - mówi zarządzający klubem.

Pomóc w osiągnięciu celu ma kadra piłkarzy złożona z zawodników z okolic Ostrołęki. - Jest trzech, czterech nowych zawodników. Do treningów wraca nasz były zawodnik, Mateusz Nakielski. Będą jeszcze inni z lokalnych klubów, czyli w promieniu 20-30 kilometrów od Ostrołęki, ale na razie nie mogę o nich powiedzieć, bo rozmowy trwają. Poza tym stawiamy na piłkarzy, którzy u nas grali i na młodzież. Kadra będzie liczyć około 23 chłopaków - wylicza Bartkowski.

Z Narwi jak na razie odejść może tylko jeden zawodnik, Przemysław Olesiński. - Tylko Olesiński dostał zgodę na treningi z ŁKS Łomża. On jako jedyny prosił o taką zgodę i ją otrzymał. Włodarze klubu z Łomży dzwonili w sprawie transferu, chcemy, by było to wypożyczenie - zdradza prezes.

Sytuacja kadrowa wydaje się więc opanowana, ale co z kondycją finansową klubu? - Nasze długi się zmniejszają. Pewnie niektórzy są zawiedzeni, bo nie dostają pieniędzy systematycznie, ale powoli w niektórych firmach ten dług maleje. Tak jest z MZOSTiT-em, spłaciliśmy w tym roku prawie 20 proc. zadłużenia i zaległości nie wzrosły nawet o złotówkę - mówi Robert Bartkowski. - Sytuacja się stabilizuje, ale pewnie są firmy, które czują się trochę odtrącone. Pamiętamy o wszystkich i pieniądze im oddamy. Zawodnicy mają uregulowane wypłaty do kwietnia tego roku. W ramach oszczędności nie płacimy za styczeń, czerwiec i połowę lipca, czyli wtedy, kiedy gracze nie trenują. Piłkarze to rozumieją, dogadaliśmy się z nimi. Są jeszcze trenerzy, wobec których mamy zaległości, ale będziemy to regulować - dodaje.

Z powodu zadłużenia Narew nie mogła kiedyś odbyć treningu na stadionie przy ulicy Witosa. Czy taka sytuacja może się powtórzyć? - Nie jesteśmy jedyni. Jeden z klubów siatkarskich również wchodzi na obiekty MZOSTiT dopiero po dokonaniu opłaty. Teraz nie ma takich sytuacji, że treningi są zagrożone, ale musimy dbać o to, by w miarę regularnie płacić za wynajem obiektów - wyjaśnia Bartkowski.

Szerokim echem odbijała się również sprawa zadłużenia wobec firmy VitaSport, która wkroczyła na drogę sądową. - Sprawa spłaty VitaSport to była już komornicza egzekucja, ale domówiliśmy się na jakich zasadach spłacimy dług i obyło się bez komornika. Spłaciliśmy wobec tej firmy cały dług. Mam nadzieję, że z pozostałymi firmami również podpiszemy ugody i obędzie się bez użycia takich środków jak komornik czy proces w sądzie - mówi prezes klubu i dodaje, kto jest odpowiedzialny za obecną sytuację.

- Są to długi z lat 2009-2010, czyli czasy Romana Wargulewskiego. Był to okres prosperity, on był wtedy prezesem. Są firmy transportowe, które woziły zawodników i zapewniały im wygodę podróży, a w zamian płacono faktury wybiórczo. Był to rok 2009. W firmie, która robi naszywki, również zastałem dług z 2009 roku. To nie są jakieś wysokie ceny, ale 300-500 złotych to też są pieniądze. Był to czas, że był boom na piłkę nożną. Uważam, że to były fajne czasy, ale całe dzisiejsze kłopoty biorą się z tamtego okresu, żyło się ponad stan. Firmy transportowe, od sprzętu sportowego, MZOSTiT - wszystkie te długi wzięły się z tamtych czasów.

Prezes Narwi wskazuje również kolejny problem, powstały kilka lat temu. - Nie było szkolenia młodzieży, dzieci stały się w tym klubie niepotrzebne. Nie było pieniędzy na przejazdy, rodzice się denerwowali. To był poważny błąd. Teraz go naprawiamy, stawiamy na grupy młodzieżowe, mamy wielu utalentowanych chłopców - mówi Robert Bartkowski.

O tym, że poszukiwanie sponsora do łatwych rzeczy nie należy, wiedzą władze wszystkich klubów sportowych z miasta, również szef Narwi. - Ciężko jest wyciągnąć coś z naszych lokalnych firm. Zewnętrzne firmy są bardziej chętne do pomocy i prościej jest z nimi rozmawiać. Firmy spoza Ostrołęki chcą reklamować się na naszym rynku, stąd taka sytuacja. Sponsora strategicznego będzie ciężko znaleźć, ale naszym założeniem jest znalezienie około dwudziestu firm, które będą płacić drobniejsze pieniądze. Jeśli chodzi o zdobycie sponsorów to jest słabo, to trzeba przyznać - mówi.

Kiedy więc skończy się finansowy koszmar najstarszego klubu w mieście? - Zadłużenie sporo spadło od lipca ubiegłego roku. Liczymy na przychylność władz miejskich, prezydenta i przewodniczącego. Przy ich pomocy za rok, dwa wyjdziemy na prostą. Ale na pewno nie wrócimy do życia ponad stan, jak to było dawniej - zapewnia prezes Bartkowski.


M. Kowalczyk

Chcesz być na bieżąco z wynikami i informacjami sportowymi? Polub nas na Facebooku:

SPORTowa Ostrołęka | Wypromuj również swoją stronę

Czytaj również:

Artykuł archiwalny, brak możliwożci komentowania.