Ostrołęka: Skandal - to słowo można było usłyszeć najczęściej przed stadionem przy Witosa. Meczowi Narwi z Radomiakiem zamiast sportowych emocji towarzyszyły gniew kibiców z Ostrołęki i Radomia, oburzenie działaczy Radomiaka oraz kordony policji. Wszystko przez decyzję zarządu ostrołęckiego klubu...
W środę odbyło się kończące sezon spotkanie Narwi Ostrołęka z Radomiakiem Radom. Mecz rozpoczął się ze sporym opóźnieniem, a niewiele brakowało, żeby nie odbył się w ogóle. Zarząd Narwi zadecydował bowiem, że ze względów bezpieczeństwa na stadion nie zostaną wpuszczeni kibice. Ale jak się okazało, trybuny zamknięto również dla działaczy i dziennikarzy. Nie pozwolono wejść nawet Mirosławowi Hernikowi, prezesowi Radomiaka. Ten, zdenerwowany, podjął decyzję, aby jego piłkarz nie wychodzili na murawę.
- Odkąd jestem prezesem, coś takiego spotkało mnie po raz pierwszy tutaj, w Ostrołęce. Przecież dzwoniliśmy w środę około południa do prezesa Narwi i powiedział, że zarząd Radomiaka wejdzie bez problemu - mówił naszemu portalowi zdenerwowany Hernik. - Nie zdarzyło się w mojej karierze, żeby zarządowi klubu zakazano wejścia na stadion. To było ogromne rozczarowanie. Postanowiłem, żeby drużyna nie wychodziła na boisko. Powiedziałem, że jeśli nie wpuszczą mnie na stadion, ja nie pozwolę zawodnikom wyjść na boisko - dodawał prezes Radomiaka.
Po kilkunastominutowej dyskusji wreszcie wpuszczono Hernika na stadion i mecz się rozpoczął. Ale pozwolono wejść tylko jemu - przed zamkniętą na kłódkę bramą zostawiono kilku działaczy z Radomia. Niektórzy kibicowali swojej drużynie, oglądając spotkanie z okalających stadion drzew. Usłyszeliśmy od nich wiele gorzkich słów pod adresem zarządu Narwi.
- My awansujemy do drugiej ligi, a Narew spada do czwartej. To miał być przyjacielski mecz, skończyło się skandalem, o którym powinna dowiedzieć się cała Polska. Myśmy w Radomiu nigdy nie robili takich problemów zarządowi i działaczom z Ostrołęki, zawsze byli wpuszczani. Szkoda, że doszło do takiej sytuacji kilka dni przed świętem piłki nożnej, czyli przed Euro 2012 - mówił nam jeden z działaczy Radomiaka.
Zaskakujące było, że spotkania nie pozwolono obejrzeć również dziennikarzom, nie tylko mediów lokalnych ale i tym z Radomia.
- Jestem dziennikarzem sportowym od osiemnastu lat. Zjeździłem, relacjonując mecze, całą Polskę, byłem także na wielu stadionach poza granicami kraju i taka sytuacja spotkała mnie dopiero w Ostrołęce - przyznawał, nie kryjąc wzburzenia, Włodzimierz Łyżwa z radomskiego Echa Dnia.
Kibice dopingowali swoje drużyny zza ogrodzenia. Było kilkadziesiąt osób z Ostrołęki i kilkunastu kibiców drużyny gości. Fanów Radomiaka miało być prawie dwustu, ale do Ostrołęki nie dojechali - kilkanaście kilometrów przed miastem cztery autokary wypełnione kibicami z Radomia zostały zatrzymane przez policję. Dojechał tylko jeden bus, któremu udało przebić się przez policyjną blokadę. Od funkcjonariuszy, umundurowanych i po cywilnemu, roiło się także przy Witosa - ostrołęcką jednostkę wsparła policja z Radomia. Naprawdę spore wrażenie robiło kilkadziesiąt furgonów ustawionych w okolicach stadionu.
Kibice z Radomia, choć nieliczni, dali się we znaki i kibicom Narwi i działaczom ostrołęckiego klubu. Choć fanów obydwu drużyn oddzielał szczelny kordon policji, to nieopodal stadionu doszło do bójek i szarpaniny. Na szczęście i tam szybko interweniowali poukrywani między blokami funkcjonariusze. Dość ostre słowa padały z ust radomskich kibiców pod adresem działaczy klubu z Ostrołęki. O dziwo, oberwało się przede wszystkim byłemu prezesowi Narwi, a obecnemu przewodniczącemu Rady Miasta - Dariuszowi Maciakowi - który mecz oglądał normalnie, na stadionie.
- Po co Ostrołęce taki klub sportowy, może trzeba go rozwiązać i wprowadzić jakąś inną dyscyplinę - powiedział nam po spotkaniu Mirosław Hernik. - To była całkowita kompromitacja, zarząd Narwi powinien tego samego dnia podać się do dymisji i powiedzieć: „My nie dajemy sobie rady, nie powinniśmy prowadzić takiego klubu” - podsumował prezes Radomiaka.
Mecz zakończył się zwycięstwem drużyny gości 5:0.